„Kiedy to robię, najpierw się waham, ale i tak zawsze kończę… Nie mogę się powstrzymać, bo za bardzo boli. Tam wewnętrznie, w środku, w mojej głowie… albo w sumie wszędzie w środku. Taki ból psychiczny jest jak najgorsza choroba, boli wszystko, każdy oddech. Teraz to już wystarczy mi zwykła kłótnia z siostrą albo jakiś kolejny hejterski wpis w necie na mój temat i od razu zamykam się w pokoju… Kiedyś cięłam się po brzuchu, żeby nikt nie widział. Teraz jest mi to obojętne czy ktoś zobaczy. Już nawet tego nie zakrywam. Jak zobaczę pierwsze ślady krwi, od razu czuje taką ulgę i spokój. Nie ma już gniewu. Tylko miejsca już trochę zaczyna brakować [śmieje się]”.
„Próbowałam już różnych rzeczy, żeby sobie ulżyć. Pierwszy raz pokazała mi przyjaciółka, miałam chyba ze dwanaście lat. W sumie to zrobiłam to, żeby sprawdzić i żeby mieć te ślady, bo wszyscy mieli. To znaczy moje koleżanki. Po jakimś czasie, jak pokłóciłam się z mamą, i w tym samym czasie dostałam kosza od chłopaka, to tak bardzo się nienawidziłam, że nie mogłam na siebie patrzeć. Włączyłam smutną piosenkę na słuchawkach i pocięłam się. Wtedy pierwszy raz poczułam, że sprawia mi to przyjemność. Rodzice szybko zauważyli… była jazda. Miałam szlaban na telefon i wyjścia, zabronili mi spotykać się z koleżankami. Ja dalej to robiłam. Nawet jak pochowali wszystko, co ostre w domu. Jak już miałam dość szlabanu na wyjścia i telefon, to przestałam i rodzice to zauważyli. Tylko że ja wtedy zaczęłam polewać się wrzątkiem w czasie kąpieli. Lubiłam patrzeć, jak skóra robi się czerwona i piecze. Pomagało mi to bardzo. A oni nie wiedzieli o niczym. Znowu odzyskałam ich zaufanie i dostałam telefon…”
Te treści, to historie młodych dziewcząt, które się samookaleczają. To bardzo trudny temat, dotyczący powszechnego problemu. Statystyki Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, mówią o tym, że wskaźnik samookaleczeń wśród dzieci i młodzieży wzrósł o ponad 130% w ciągu ostatnich siedmiu lat. W 2016 roku 1 414 młodych osób przyznawało, że samookalecza się. W 2022 roku takich osób było już 3 301 (średnio 9 osób dziennie). Podobnie jak w przypadku interwencji oraz myśli, zamiarów i prób samobójczych, to dziewczynki zdecydowanie częściej niż chłopcy raniły swoje ciała lub podejmowały inne działania autodestrukcyjne – było ich czterokrotnie więcej. Pamiętajmy o tym, że to tylko statystki telefonu zaufania, a nie ogólnopolskie realia.
Samouszkodzeniem czy samookaleczeniem lub autoagresją nazywamy zamierzone i dokonane z własnej woli, niewielkie uszkodzenie własnego ciała, lub zadawanie bólu, które nie jest akceptowane społecznie, a jego celem jest zmniejszenie cierpienia psychicznego, w zamian za odczucia bólu fizycznego. Sposobów samookaleczenia jest bardzo dużo. Najpowszechniejszymi są nacinanie skóry, drapanie i rozdrapywanie ran, uderzenia o twardą powierzchnię ręką, głową lub gryzienie się. Ostatnio pojawiła się nawet forma cyfrowego samookaleczania. Jest to nowe zjawisko społeczne, w Polsce badane przez prof. Jakuba Andrzejczaka. Definiuje je jako „… polega […] na tym, że z często fikcyjnych kont w mediach społecznościowych młodzi ludzie piszą, na swój własny temat negatywne treści”. Choć wydaje się to dziwne, bycie hejtowanym w sieci w niektórych kręgach, wydaje się pożądane. Dziecko otrzymuje wtedy wsparcie i opiekę ze strony innych osób, w tym rówieśników.
Wszystkie te czynności nie mają na celu pozbawienie siebie życia a jedynie zranienie, zadanie bólu. Nie są one zaburzeniem, ale objawem, czasami towarzyszącym zaburzeniom psychicznym. Nie jest to jednak reguła. Występowanie zaburzeń psychicznych nie determinuje występowania samouszkodzeń, tak jak samouszkodzenia nie świadczą o chorobie psychicznej. Czasami, a w przypadku dzieci i młodzieży, bo to tej grupy najczęściej dotyczy to zjawisko, najczęściej są sposobem na poradzenie sobie z trudnościami emocjonalnymi.
Dlaczego młodzi ludzie się samookaleczają?
Niestety, za najbardziej powszechną z przyczyn, większość osób uważa chęć zwrócenia na siebie uwagi. Chodzi tutaj o uwagę najbliższego otoczenia związana z potrzebą bycia w centrum. Jest to jednak niezwykle krzywdzący pogląd, okazuje się bowiem, że ilość osób dokonujących samouszkodzeń z tak instrumentalnego powodu jest bardzo niski. Młodzież, owszem, prosi tym o uwagę, ale nie chodzi o zwykłą atencję, a o głęboką potrzebę, którą odczuwa każde dziecko. Wiąże się ona z potrzebą bycia ważnym, wartościowym. To właśnie te osoby, które uważają się za małowartościowe, nic nieznaczące, z bardzo niską i niestabilną samooceną, najczęściej dokonują autoagresji. Ważną wskazówką co do przyczyn występowania samookaleczeń jest także fakt, że dokonuje tego najwięcej osób w wieku 13-16 lat. Wiek jest tutaj znaczącym predykatem. Okres adolescencji jest niesłychanie wymagający. Zmiany w ciele, intensywne budowanie tożsamości, trudne emocje, związane z różnymi sytuacjami społecznymi, ale i zmianami hormonalnymi itd. To wszystko plus trudności rodzinne, szkolne, rówieśnicze, dają nam w sumie niezły ciężar trudności, który ciężko udźwignąć. Często powoduje to duże cierpienie psychiczne i stany depresyjne, które przy braku odpowiedniego wsparcia ze strony otoczenia, należy jakoś odreagować. Niektóre z dzieci buntują się, inne izolują a jeszcze inne lub czasem te same, samookaleczają się. Przynosi to chwilową ulgę od cierpienia duszy. Krzywdzenie siebie, ranienie swoje ciała, staje się wtedy najczęstszym sposobem rozładowania lęku, smutku czy złości.
Inną przyczyną samouszkodzeń może być wołanie o pomoc. Niektóre nastolatki, tak jak dziewczyna z pierwszej historii, nie ukrywa ran, a wręcz przeciwnie, czasami dokonują ich publicznie, na przykład podczas lekcji lub otwarcie prezentują nacięcia na przedramionach, chodząc w T-shirtach z krótkim rękawem. Ich historie często przebiegają podobnie, rzadko były wysłuchane, zauważone ich wcześniejsze problemy. Z czasem dziecko uczy się, że jest dostrzeżone wtedy, kiedy dzieje mu się krzywda. I nie działa to intencjonalnie, na zasadzie: „Aha, to skoro mama mnie przytulała, jak byłem chory, to teraz potnę sobie rękę i znów mnie zauważy”. Działa to na głębszym, mniej świadomym poziomie potrzeb w relacji rodzic-dziecko. Głód miłości, bliskości i bezpieczeństwa związanego z opieką jest tak duży, że młody człowiek zadaje sobie cierpienie, wołając tym samym „Ratuj mnie!”, „Zobacz mnie!”.
Kolejną okolicznością można uznać samoukaranie. Czasami dzieci wychowywane w restrykcyjnym systemie kar, uczą się w taki sposób rozładowywać napięcie. W trakcie życia uczą się, że kiedy zrobią coś złego, spotyka je za to kara. Złe czyny rodzą napięcie, które po otrzymaniu klapsa, czy innej formy kary cielesnej spada. Tak wychowane dziecko w przypadku odczuwania napięcia emocjonalnego, związanego z popełnieniem jakiegoś błędu, będzie miało tendencję do rozładowywania go przez zadawanie sobie bólu, autoagresję. Jest to też forma rozładowania złości na osoby krzywdzące, którym z lęku nie można okazać gniewu. W takich sytuacjach agresja najczęściej skierowana jest do wewnątrz, aby skutecznie rozładować złość. W przypadku rodzin dotkniętych problemem przemocy dzieci często stosują samookaleczania jako formę odzyskiwania kontroli. W domu pełnym agresji i trudnych emocji trudno o kontrolę i poczucie panowania nad własnym życiem, wszystko jest gwałtowne i nieprzewidywalne. Dziecko czuje się bezradne i bezsilne. Jedyną forma odzyskania kontroli staje się kontrolowanie własnego ciała i tego, co się czuje.
Niebezpieczny mechanizm uzależnienia
Samookaleczenia mają silny ładunek uzależniający, dlatego tak często trudno jest przestać ich dokonywać. Dlaczego? Jak można uzależnić się od ranienia własnego ciała i zadawania sobie bólu? Pierwszą myślą opartą o dość powszechną wiedzę jest fakt, że podczas odczuwania bólu jednocześnie uwalniają się endorfiny- potocznie zwane hormonami szczęścia. Maja one funkcję znieczulającą i łagodzą odczuwanie bólu, pozwalając nam go przetrwać. Nasz organizm bardzo szybko orientuje się, które działania przynoszą ich wyrzut, co powoduje, że mamy tendencję do powtarzania tych czynności, gdyż sprawiają jakiś rodzaj przyjemności. To czysta biologia, ale ta potoczna wiedza jest prawdą w tym przypadku. Jest też drugi powód, natury psychologicznej, o którym wspomniano już nieco wcześniej. Samouszkodzenia mają na celu łagodzenie napięcia przez rozładowanie emocjonalne. Uczucie ulgi, spokoju, jest przyjemne i działa nagradzająco. Młody człowiek, który cierpi psychicznie, czyli mocno pikuje w dół ze swoim samopoczuciem, okaleczając się, doznaje przyjemności, odczuwając ulgę, tym samym wznosząc swoje samopoczucie w górę. Chyba nie trzeba wyjaśnić, jak duży ładunek nagradzający ma ten mechanizm. Ten proces nie kończy się niestety na rozładowaniu. Paradoksalnie uczucie ulgi po dokonaniu samookaleczenia, znowu powoduje wzrost napięcia emocjonalnego, związanego z pojawianiem się poczucia winy. Nastolatek doskonale wie, że tego rodzaj zachowań nie jest uznany za pożądany społecznie, a już z pewnością nie przez rodziców, opiekunów. Pojawiają się więc wyrzuty sumienia, poczucie zawodzenia i świadomość tego, że jest to złe zachowanie. Napięcie emocjonalnie ponownie rośnie. Nie zapominajmy też o tym, że problemy, z jakimi boryka się na co dzień młoda osoba, jak przemoc, wykluczenie, odrzucenie, te, które pierwotnie wywołały trudności emocjonalne, nie znikają na skutek zranienia siebie. Trudności emocjonalne kumulują się. Tworzy się swego rodzaju cykl auto przemocy. Dziecko potrzebuje pomocy, aby z niego wyjść.
Jak pomóc?
Samookaleczenia jako objaw, pełnią ważną funkcję. Paradoksalnie, pozwalają często przetrwać młodemu człowiekowi. Choć trudno nazwać to radzeniem sobie, to jednak dość często zdarza się, że bywają swego rodzaju barykadą przed najgorszym z możliwych wyborów. Aby pomóc dziecku, należy przede wszystkim udzielić mu wsparcia. Zabieranie telefonu, nakładanie kolejnych ograniczeń, raczej nie pomoże, jak w przypadku historii jednej z pacjentek na początku artykułu. Z pewnością każdy taki przypadek wymaga specjalistycznej pomocy i liczy się tutaj czas, chociażby ze względu na silnie uzależniający ładunek tych zachowań. Należy ustalić przyczyny tego, dlaczego młody człowiek w taki sposób radzi sobie z emocjami, co tym wyraża i do kogo oraz dlaczego nie może przestać. Całościowe podejście pozwoli zrozumieć mechanizmy powstania objawu. Najważniejsze w terapii i pomocy takiej osobie jest uczenie jej samoregulacji emocji. Tak, aby nie musiała już się ranić fizycznie, aby nie czuć bólu psychicznego.
Anna Foltyńska
Psycholożka
Psychoterapeutka w procesie certyfikacji
w nurcie systemowo-ericksonowskim
0 komentarzy