Zazwyczaj z okazji święta, życzymy swoim matkom zdrowia, szczęścia i pomyślności oraz pociechy z dzieci. Taka trywialna treść życzeń, być może jednak nie do końca określa realne potrzeby i pragnień matek. Czego współczesna matka może chcieć i potrzebować? Obecna kultura wywiera na kobiety taki wpływ, aby być zdrową, szczęśliwą i zadowoloną z życia mamą z Instagrama. Obrazy cukrowanego macierzyństwa pojawiają się w wielu miejscach. Trudy macierzyństwa są niejako tematem tabu, czymś niesłyszalnym, niechcianym w społeczeństwie. Tymczasem każda matka, rodzic, doskonale zdaje sobie sprawę, że rodzicielstwo, a szczególnie macierzyństwo, to często przytłaczająca rzeczywistość, bardziej przypominająca thriller lub dramat psychologiczny, niż komedię romantyczną lub musical. Wiele kobiet traktuje rolę matki, jako tą najważniejszą w życiu, bo przecież stale słyszą, że kobieta jest stworzona do rodzenia dzieci. Macierzyństwo to jednak nie tylko urodzenie i wychowanie (w sensie sprawowania opieki) dziecka. To ogromna odpowiedzialność za drugiego człowieka, bo to od naszej wzajemnej relacji z dzieckiem często będzie zależało wiele w jego życiu. I z pewnością proces tworzenia tej relacji i jej kształtowania nie może być tylko słodko-cukierkowy, skoro trwa tak długo, jest niezwykle złożony i tak niezmiernie ważny. Nie bez powodu chyba najpowszechniejszym żartem w psychoterapii jest ten, że „to wszystko i tak wina rodziców”, w szczególności matki. Dlatego też w trakcie procesu terapeutycznego, większość terapeutów bierze pod uwagę relacje rodzinne, sposób funkcjonowania rodziny, bliskość i relacje, w szczególności te z rodzicami. Interakcja dziecka z matką jest pierwszą, jakiej doświadcza w życiu, jeszcze w okresie prenatalnym. Po narodzinach to matka jest pierwszą osobą, z którą jest blisko i jest od niej całkowicie zależne. To, w jaki sposób ona reaguje na potrzeby dziecka, w znaczący sposób wpływa na dalszy rozwój fizyczny, poznawczy, emocjonalny i społeczny dziecka.
Lepsza kiepska matka niż żadna…
Psychologia od wielu lat zajmowała się tematem wpływu więzi z matką na życie człowieka. Anna Freud około 100 lat temu, obserwowała jaką siłę ma ta relacja. Z jej badań wynikało jasno, że korzystniej dla rozwoju dziecka jest mieć matkę (opiekunkę), nawet w trudnych, niebezpiecznych, niewystarczających warunkach i otrzymywać opiekę od niej, niż zostać pozbawionym tego kontaktu. Psychoanalityczka zauważała w czasie swoich długich i licznych obserwacji, jak destrukcyjny wpływ na rozwój ma deprywacja więzi, a jej prace w znaczący sposób wpłynęły podejście do hospitalizacji dzieci, funkcjonowanie sierocińców i innych placówek, zapewniających opiekę najmłodszym. Z jej badań jasno wynika, że dla rozwijającego się dziecka lepsza jest jakakolwiek matka, czyli nawet jej reprezentacja w formie opiekuna, niż jej brak.
Także w XX wieku niezwykle ważne badania prowadził John Bowbly, brytyjski lekarz i psychiatra. Jest on twórcą teorii przywiązania, która, poza tym, że podobnie jak u Anny Freud kładzie nacisk na ogromne znaczenie relacji matka – dziecko, to opisuje jak dokładnie wpływa rodzaj więzi, na funkcjonowanie społeczne człowieka. Badacz zdefiniował przywiązanie jako głęboką więź biologiczną pomiędzy dzieckiem a opiekunem, która opiera się na instynkcie i mechanizmach biologicznych. Powstaje w pierwszym roku życia dziecka i ma decydujący wpływ na jakość relacji społecznych w życiu późniejszym. To, jak ta więź przebiega i jak się kształtuje, zostaje zinternalizowane i stanowi swego rodzaju model, formę, do której będą odnoszone późniejsze interakcje z ludźmi. Dla prawidłowego funkcjonowania ważne jest, aby wzorzec tego przywiązania był pełny zaufania i bezpieczeństwa. Dziecko, które wzrasta w takiej relacji, posiada umiejętność otwierania się wobec otoczenia, eksplorowania świata i w odpowiednim momencie oddzielenia się od matki. Zaburzony wzorzec więzi, to znaczy pozbawiony bezpieczeństwa, predestynuje dziecko do znacznego ograniczenia w prawidłowym rozwoju. W jaki sposób się tak dzieje? Jak to zwykle bywa, największą rolę odgrywają tutaj emocje. Matka, która nieadekwatnie reaguje na potrzeby dziecka, nie uczy go, w jaki sposób obchodzić się z emocjami, czyli jak je odczytywać i przeżywać. Niestety uznaje się, że większość osób w dzisiejszym społeczeństwie, doświadczyło poza bezpiecznej więzi z opiekunem. Trudno otrzymać od kogoś coś, czego sam nie ma. Jest więc to powielany pokoleniowo wzorzec przywiązania, którego efekty są widoczne w licznych trudnościach relacyjnych współczesnego człowieka.
Mit idealnej matki
Stereotypy są bardzo ograniczające i krzywdzące dla wielu. Nie ma jednak chyba bardziej powszechnego niż ten o idealnej matce. Jest to wiara współczesnych społeczeństw w to, że idealna matka to taka, która bez mrugnięcia okiem zaspokaja wszystkie potrzeby swojego dziecka. Ba! Czasem jeszcze partnera. Przy tym nie ma w niej cienia niezgody na trudy macierzyństwa. Spełnianie takich społecznych standardów rodzi w młodych kobietach wiele stresu i strachu. Można odnieść wrażenie, że u niektórych tak dużego, że powoduje to porzucenie pomysłu o zastaniu matką z obawy przed niespełnieniem wymagań społecznych.
Psychologia idzie tutaj z pomocą i stworzyła pojęcie wystarczająco dobrej matki. Za ojca tego określenia uznaje się Winnicota. Wystarczająco dobra matka to taka, która we wczesnym etapie rozwoju dziecka, adekwatnie reaguje na jego potrzeby, maksymalnie się do nich dostosowując. Koi emocje dziecka, kiedy są rozregulowane, jednocześnie kontrolując swoje emocje i nie zalewając nimi dziecka. Jest to matka, która radzi sobie z zaspokajaniem potrzeb dziecka i swoim uczuciami, które to powoduje. W późniejszym etapie życia dziecka pozwala ma na autonomiczne oddzielenie, adekwatnie do momentu w rozwoju, co pozwala mu bezpiecznie wzrastać. Jaka jest, wobec tego niewystarczająca matka? Według Winnicota istnieją dwa najpoważniejsze błędy, jakie matki lub opiekunowie mogą popełnić wobec dzieci. Jest to brak dostosowania i narzucanie się. Pierwszy błąd pojawia się, kiedy matka błędnie reaguje lub nie reaguje na zachowania dziecka. Przykładowo, kiedy dziecko płacze, nie pociesza go, tylko jest obojętna albo się złości. Takie zachowanie w relacji z dzieckiem buduje w nim przekonanie, że jego potrzeby nie są ważne, a ono samo niewiele znaczy. Gdy matka narzuca się dziecku, realizując tak naprawdę swoją potrzebę, pomimo tego, że dziecko jej nie potrzebuje, to stwarza to przekonanie, że tylko potrzeby innych są ważne i prowadzi do budowania „fałszywego ja”. Przykładem takiej relacji jest zjawisko parentyfikacji, o czym można przeczytać w artykule „Niewidzialne dzieci”. Winnicot podkreślał w swoich pracach, że wystarczająco dobra oznacza, że kobieta nie musi być idealnym rodzicem, ale w sposób wystarczająco dobry spełniać swoją rolę i realizować potrzeby dziecka. Ekspertem od tego jakie to potrzeby, jest sama matka, bo to ona najlepiej zna i interpretuje swoje dziecko. Wobec takich argumentów przestają mieć znaczenie przesłodzone obrazki macierzyństwa, które wpędzają w kompleksy większość młodych kobiet. Takie podejście doskonale ściąga z barków matek ciężar standardów, które położyło im społeczeństwo, na rzecz swoich własnych, bo w końcu same najlepiej rozpoznają potrzeby swojego dziecka.
Czego życzyć matkom?
Wydaje się więc, że tym, co wypada życzyć matkom w ich święto, jest to, aby wierzyły w swoją siłę i umiejętność bycia najlepszą matką dla swojego dziecka, jednocześnie pamiętając, że macierzyństwo to jedna z wielu ról, które stanowią o ich tożsamości. Każde macierzyństwo jest inne, bo każde dziecko i każda matka, a także ich wzajemna relacja są niepowtarzalne. Jak pisał Winnicot w jednej ze swoich książek: „Na pewno odetchniesz z ulgą, kiedy już na początku dowiesz się, że nie mam zamiaru mówić ci, co masz robić. Jestem mężczyzną, więc tak naprawdę nigdy nie dowiem się, co to znaczy widzieć zawiniętą w kocyk, tam, w łóżeczku, cząstkę mojego ja; cząstkę mnie, żyjącą niezależnym życiem, a jednocześnie tak ode mnie zależną i stopniowo stającą się osoba ludzką. Jedynie kobieta może tego doświadczyć i chyba tylko kobieta umie to przeżyć w wyobraźni, kiedy przez jakiś pech nie jest jej dane rzeczywiste doświadczenie. Cóż mi więc zostało, skoro nie zamierzam udzielać ci wskazówek?” (Dziecko, jego świat i rodzina.)
Anna Foltyńska
Psycholożka
Psychoterapeutka w procesie certyfikacji
w nurcie systemowo-ericksonowskim
0 komentarzy