Niezwykle trudno jest w przestrzeni literackiej, społecznej czy nawet internetowej znaleźć obiektywne odniesienia do złości. „Złość piękności szkodzi” czy „Na złość mamie uszy sobie odmrożę”, to dobrze znane nam wszystkim przysłowia, w których wzrastały całe pokolenia. Czy jednak złość można nazwać jednoznacznie negatywną emocją, tak jak potocznie się uznaje? Z pewnością jest bardzo nieprzyjemna, ale na pewno nie jest negatywna. Negatywnymi z kolei możemy nazwać skutki jej tłumienia czy zaprzeczenia lub utratę kontroli nad nią. Ekman zaliczył złość do emocji podstawowych, czyli takich, które są charakterystyczne dla każdego człowieka. Każdy z nas przecież czuje złość, różnimy się jedynie tym, w jaki sposób ją wyrażamy i jak ją kontrolujemy.
Anatomia złości
Od strony fizjologicznej, złość aktywuje w naszym organizmie takie układy, które są analogiczne do tych aktywowanych podczas odczuwania stresu – wzrasta ciśnienie krwi, mięśnie (szczególnie twarzy i kończyn) się napinają, a narządy wydzielają do krwi duże dawki adrenaliny, noradrenaliny i kortyzolu. Nic w tym przyjemnego. Chodzi tu jednak o coś znacznie ważniejszego, konkretnie o walkę. W sytuacji zagrożenia, np., ataku ze strony innej osoby czy zwierzęcia, poza reakcją emocjonalną lęku, pojawia się także właśnie złość. Różnice indywidualne zdecydują tutaj, czy w sytuacji zagrożenia sięgamy po sposoby radzenia sobie związane z< cieczką – determinowaną przez lęk, czy jednak szala przechyli się na stronę walki – uwarunkowanej złością. W sytuacji niebezpieczeństwa czasami zdarza się tak, że nie ma możliwości ucieczki, zostaje nam wtedy walka, która może uratować życie. Można sobie wyobrazić sytuację, w której zostaliśmy zaatakowani przez jakiegoś napastnika w ślepej uliczce, nie mamy żadnej drogi ucieczki. Zostaje nam tylko walka. Złość, jest niezwykle energetyczna i dodaje nam siły w chwili jej pojawienia się. Każdy rodzic, który musiał opanować szał swojego kilkulatka wie, o czym mowa. Ta biologiczna mobilizacja do ataku, może dodać nam odwagi i siły w walce o życie, i odeprzeć napastnika. To trochę jak z niedźwiedziem – taternicy uczą, że w przypadku spotkania z nim i braku możliwości schronienia, wydawać głośne ryki i machać rękami wysoko nad głową. Z dużym prawdopodobieństwem zwierzę odpuści sobie atak.
Psychologia złości
W aspekcie psychologicznym złość jest naszą odpowiedzą na pojawiające się zagrożenie, a dokładniej na sytuacje, w których zostają przekroczone nasze granice. Mogą być nimi nasza osobista przestrzeń, ale także wartości, normy czy zasady. Drugą sytuacją jest moment, w którym niezaspokojone zostają nasze potrzeby. Złość w aspekcie psychologicznym jak widać chroni nas przed utratą siebie – niezaspokojeniem własnych potrzeb i złamaniu bezpiecznych dla nas granic. Złość jest, wobec tego czymś niezwykle naturalnym, a więc właściwym dla każdego. Jest wynikiem zadziałania jakiegoś bodźca. Można ją porównać do bólu. Choć nikt z nas nie chce go odczuwać, sprawia, że cierpimy i szybko próbujemy go uśmierzyć, to tak naprawdę bez bólu prawdopodobnie nasze życie byłoby niemożliwe. Jest swego rodzaju alarmem, który informuje, że coś w naszym organizmie nie działa właściwie, toczy je jakaś choroba lub jest ranne. Także złość alarmuje – pojawiając się, daje sygnał, o tym co dla nas ważne, cenne lub co nam może zagrażać. Już od urodzenia mały człowiek często reaguje intensywnym krzykiem, machaniem rączkami, drapaniem i szarpaniem się, kiedy jest głodny, jest mu zimno lub czuje, że coś innego mu nie odpowiada, że jakieś jego potrzeby nie zostały zaspokojone. Każde zdrowo rozwijające się niemowlę reaguje właśnie w taki sposób. Dopiero później, w toku rozwoju społecznego i emocjonalnego oraz poznawczego, pod wpływem różnych wzorców funkcjonowania czy oddziaływań naszych rodziców, nabywamy swój indywidualny profil przeżywania złości. Bo choć niemowlęta dają ekspresję złości w podobny sposób, to wraz z wiekiem różnice w jej wyrażaniu między ludźmi znacząco się różnią. Są też tacy, którzy zdają się jej wcale nie odczuwać. Każdy zna przynajmniej jedną osobę, która wydaje się być oazą spokoju, jest niezwykle miła i uczynna, wręcz uległa. Czy to możliwe, że takie osoby się nie złoszczą?
Otóż nie, bo to tak jakby zapytać, czy są ludzie, którzy nigdy nie czują bólu. Każdy z nas odczuwa złość, niektórzy mają tylko duży problem w jej rozpoznaniu lub kontrolowaniu, czyli radzeniu sobie z nią. Różnimy się także w przeżywaniu złości, dlatego, że jesteśmy różni. W zależności od cech indywidualnych, takich jak na przykład temperament. Osoby z ugodowe, będą miały mniejszą tendencję do okazywania złości i praktycznie wcale nie będą okazywały agresji. Co nie znaczy, że złości nie odczuwają. Drugim aspektem różnic jest to, jak ze złością nauczono nas sobie radzić. Te umiejętności nabywamy już od urodzenia w procesie wychowawczym, obserwując na szych rodziców i najbliższe środowisko społeczne.
Osoby, które zdają się nie złościć, wychowały się w rodzinach, gdzie najprawdopodobniej nie nazywano emocji, nie rozmawiano o nich, w takich, gdzie złość, nie była akceptowana w żadnej postaci lub w takich rodzinach, gdzie złość wywoływała ogromny strach w związku z przemocą i agresją, jako sposób jej wyrażania. Osoby, które budzą w nas przekonanie, że nigdy się nie złoszczą, najpewniej boją się swojej złości lub nie akceptują jej, stosując różne mechanizmy obronne jak tłumienie czy reakcja upozorowana, aby tylko złości nie ujawnić. Kosztuje to bardzo dużo energii, bo często pokłady tej złości są ogromne. Grzeczne dzieci, to zazwyczaj takie, których złość nie jest akceptowana i nazywana, więc nie potrafią jej rozpoznać, przeżyć i wyrazić. Często w gabinecie terapeutycznym można spotkać rodziny, które zgłaszają się z „trudnym” nastolatkiem, który się buntuje, jest nieposłuszny i pyskaty, choć jeszcze wczoraj był grzecznym, miłym i uczynnym dzieckiem, które nie sprawiało żadnych problemów wychowawczych. Z perspektywy terapeutycznej to doskonale, że młody człowiek znalazł w sobie odwagę, aby wyrazić złość pomimo tego, że prawdopodobnie wychował się w rodzinie, gdzie trzeba ją chować bardzo głęboko, przynajmniej złość dziecka. Jeśli proces terapeutyczny przebiegnie pomyślnie, to rodzice w trakcie jego trwania powinni nauczyć się znosić i emocjonalnie pomieszczać złość ich nastolatka oraz swoją własną a młody człowiek powinien nauczyć się ją wyrażać w taki sposób, aby nie ranić innych i jednocześnie akceptować to, że czuje złość w różnych sytuacjach.
Stłumiona złość może zrobić wiele złego dla tego, który nie pozwala sobie na jej odczuwanie, ale także dla jego otoczenia. Złość w naszej kulturze jest nieakceptowana społecznie. Widoczne jest to nawet w potocznym języku. Człowiek „zły” to nie tylko taki, który odczuwa złość, ale taki, który jest skłonny do haniebnych czynów, krzywdzi innych. Ze złością jest jednak zdecydowanie inaczej. To od nas zależy, czy złość, którą odczuwamy w danym momencie, opanujemy i wyrazimy tak, aby nikt nie ucierpiał czy będziemy wokół siebie siać spustoszenie i popłoch, i wtedy staniemy się tymi „złymi” ludźmi. Sięgamy po różne sposoby wyrażania złości, radzenia sobie z nią. Dla jednych charakterystyczny jest wybuch i silna ekspresja, inni będą na przykład uciekać się do zachowań bierno-agresywnych. Są to zachowania, które działają nieco jak wentyl – dają trochę upust energii, która się nagromadziła wraz z tłumieniem złości. Każdemu z nas zdarza się nie odbierać telefonu od koleżanki, która zdenerwowała nas swoim zachowaniem w ostatnim czasie lub spóźnić się na spotkanie rodzinne, na które w ogólnie nie mieliśmy ochoty iść. To właśnie jest bierna agresja. Czy jednak to zmniejsza poziom złości? Chwilowo pewnie tak, ale tylko jej otwarte wyrażenie pozwoli się od niej uwolnić i przestanie mieć wpływ na relacje. Złość jest w końcu emocją, której nie wyrażamy właśnie w związku z tym, że żyjemy otoczeni innymi ludźmi i w toku naszego rozwoju doświadczamy wielokrotnego wysyłania do pokoju czy szlabanów za każdym razem, kiedy zapyskujemy do rodzica. Uczymy się w ten sposób, że nie warto mówić o złości, nie należy jej wyrażać i najlepiej zostawić za drzwiami świadomych procesów i zachowań. Jak zatem żyć ze złością? Czy wystarczy się „wyżyć” na siłowni lub pójść pobiegać? Badania wskazują, że wysiłek fizyczny nie zmniejsza poziomu odczuwanej złości. Ogólnie spada nam poziom energii w związku ze zmęczeniem fizycznym i brakuje nam sił na przykład na agresywne wyrażenie złości. Są jednak osoby, które potrafią w taki sposób pracować z ciałem, że jednocześnie uwalniają zatrzymane emocje i wysiłek fizyczny pozwoli im uwolnić się od złości. Wymaga to jednak bardzo dużej samoświadomości.
Kluczem do radzenia sobie ze złością jest jej otwarte wyrażanie. Ważne jest budowanie własnej świadomości na temat złości, zrozumienie i zaakceptowanie jej w sobie, jako czujnika na własną krzywdę i niezaspokojone potrzeby. Paradoksalnie złość może budować relację, choć nie okazujemy jej właśnie dlatego, że obawiamy się, iż ją zrujnuje. Omówienie tego, co nas złości w relacji z drugą osobą, pozwala postawić granice naszego bezpieczeństwa i komfortu, pokazać, na co pozwalamy, a na co się nie zgadzamy, autentycznie i otwarcie. Tylko w takiej relacji możemy czuć się szczęśliwi i bezpieczni. Bycie w relacji zasłodzonej, z zafałszowanymi lub stłumionymi trudnymi emocjami nie może skończyć się dobrze, gdyż za dużo nas kosztuje. Ze złością można i trzeba żyć, nie należy jej się bać, ale oswoić i nauczyć się o niej mówić, jednocześnie ucząc się przyjmować ją od innych.
Anna Foltyńska
Psycholożka
Psychoterapeutka w procesie certyfikacji
w nurcie systemowo-ericksonowskim
0 komentarzy