Emocje są swego rodzaju nośnikami ważnych dla nas informacji – informują nas często o tym, co dla nas ważne albo co nam zagraża. Chronią nas i niejako obrazują nasze istnienie, powstają w odpowiedzi na pojawiające się w naszym życiu wydarzenia. Także smutek, zaliczony przez Ekmana do emocji podstawowych, jest ważny z tej perspektywy. Choć zazwyczaj wzbraniamy się przed nim, gdyż jego odczuwanie nie należy do najprzyjemniejszych, to bycie smutnym może pozwolić nam dostrzec, kiedy nasze potrzeby nie zostają zaspokojone lub gdy coś tracimy. Te dwie funkcje sprawiają, że możemy lepiej przyjrzeć się temu, co dla nas ważne lub czasem nawet konieczne do przetrwania.
Smutek jako jedyna emocja nie jest aż tak intensywna, gwałtowna. Jej odczuwanie bardziej rozciąga się w czasie, może trwać nawet tygodniami. Zupełnie inaczej niż na przykład ze złością, która pojawia się nagle z dużą siłą, dynamicznie i zazwyczaj równie nagle się kończy. Radość i lęk podobnie – pojawiają się szybko i szybko może spadać także ich natężenie. Smutek zdaje się nam towarzyszyć przez dłuższy czas, kiedy już się pojawi. Unikamy go, gdyż nas spowalnia, sprawia, że się zatrzymujemy, tracimy energię, jesteśmy bardziej skierowani do wewnątrz niż na zewnątrz, do innych. Co się dzieje z naszym ciałem w czasie odczuwania smutku? Otóż to, co się nasuwa, to zmiana postawy ciała. Głowa jest opuszczona, schowana między barkami. Na twarzy widoczne są opadające kąciki ust i często zamglone oczy. Zamknięta klatka piersiowa jest odzwierciedleniem tego, że odczuwając smutek, potrzebujemy skupić się na sobie, zajrzeć w głąb siebie. Dlaczego w czasie smutku spada nam energia, stajemy się apatyczni, wycofani, pozbawieni sił? Najprawdopodobniej chodzi o to, że w momencie, kiedy coś tracimy lub nie są zaspokojone nasze potrzeby, to jesteśmy osłabieni w jakiś sposób. Ta słabość to także większa podatność na inne urazy, zranienia czy braki. Smutek maluje się na naszych ciałach, dając sygnał otoczeniu: „Stała mi się krzywda, potrzebuję wsparcia”. Społecznie większość ludzi ma naturalną potrzebę pocieszania smutnej osoby i tym samym, udzielania jej pomocy, czyli responsywnego odpowiadania na to, co wyraża jej ciało w postawie, mimice twarzy czy ruchu. Człowiek smutny jest apatyczny, pozbawiony witalności, energii. Powodem takiego stanu jest konieczność zachowania, oszczędzania energii. Skoro straciliśmy coś, być może członka rodziny, który w jakiś sposób zapewniał nam przetrwanie – z punktu widzenia ewolucyjnego, to teraz musimy oszczędzać energię, żeby lepiej sobie poradzić w nowej rzeczywistości ze stratą. Dlatego też można ujmować smutek w charakterze przyjaciela. Powoduje on bowiem, że inni udzielają nam pomocy, której najprawdopodobniej potrzebujemy i chroni nas przed utratą sił, żeby mieć zasoby do radzenia sobie, dostosowania w nowej rzeczywistości. Dlaczego więc smutek jest takim nieproszonym gościem w naszym życiu?
Można zacząć od przypomnienia sobie sytuacji, kiedy jesteśmy świadkami przykrej sytuacji, która się komuś przytrafia. Przykładowo nasze dziecko gubi swoją ukochaną zabawkę i wpada niemalże w czarną rozpacz. Co robimy? Zakładam, że większość dorosłych natychmiast zacznie pocieszać dziecko, po bezowocnych poszukiwaniach proponuje nową zabawkę, która teraz ma stać się tą ukochaną. Odwracamy uwagę dziecka, proponując różne aktywności i rozrywki, a czasami nawet wymyślamy pocieszającą historię, że Misiu znalazł nowy domek, gdzie założył rodzinę i na pewno jest szczęśliwy. Po co? Żeby nie widzieć łez bliskiej nam osoby, bo możemy pomyśleć, że w jakiś sposób jesteśmy za nie odpowiedzialni. Tymczasem to, co przeżywa nasze dziecko, jest naturalną reakcją na ważną dla niego stratę. Smutek, choć boli, paradoksalnie nas chroni. W takiej sytuacji nasze dziecko uczy się jak dbać o ważne dla niego rzeczy, co chroni go przed popełnieniem podobnych błędów w przyszłości – być może dużo poważniejszych niż Przytulanka.
Zapewne ogromny wpływ na to, jak się smucimy ma kultura i społeczeństwo, w jakim żyjemy. W dzisiejszym świecie w cenie zdaje się być głównie sukces i szczęście. Internet i telewizja przepełnione są pozytywnymi relacjami z życia naszych znajomych. Z każdej strony jesteśmy bombardowani pięknymi fotografiami uśmiechniętych, szczęśliwych rodzin na wakacjach w tropikach, pysznych i wykwintnych dań, które ktoś komuś przyrządził z miłości z rana itd. Jak w takim świecie można się smucić? Smutek komercyjnie nie jest wcale atrakcyjny, a my żyjąc w takiej rzeczywistości, zaprzeczamy mu. Często pod pięknymi, rodzinnymi zdjęciami z wakacji kryje się kryzys, dla którego lekarstwem ma być ekskluzywny wypoczynek. Wyidealizowany obraz szczęśliwego życia, który towarzyszy nam na każdym kroku nie pozostawia przestrzeni do przeżywania smutku i niepowodzenia. Zostawiamy go głęboko w sobie lub często mu zaprzeczamy, żyjąc przykładowo w nieszczęśliwym małżeństwie, nie dostrzegając swojego smutku, nic nie zmieniając. Istnieje też druga strona społecznego aspektu przeżywania smutku. Są ludzie, którzy w doskonały sposób potrafią go sprzedać, bo ludzie chętnie go kupują. Smutne ballady o nieszczęśliwej miłości, melodramaty w telewizji czy blogi poświęcone cierpieniu są bardzo popularne. Dzieje się tak dlatego, że jest to opowieść o czyimś smutku, z którym możemy się utożsamić i trochę go poczuć, ale w taki sposób nie wprost. Nie spotykamy się z nim bezpośrednio, ale przez słowa smutnej piosenki czyjegoś autorstwa współodczuwamy. Poza tym, kiedy słuchamy melancholijnej muzyki, czy oglądamy wzruszający film, to możemy zawsze powiedzieć, że smutno nam właśnie przez to, a nie z powodu własnej straty czy niezaspokojonych potrzeb. Smutek jest trudny i trudno nam się z nim zmierzyć, bo skoro w przeszłości, kiedy mierzyliśmy się z trudnościami emocjonalnymi, nie dostaliśmy dobrej instrukcji godzenia się ze smutkiem i przeżywania go, dostając od razu nową zabawkę po zgubieniu tej ukochanej to, jak mamy to robić jako dorośli.
Tymczasem smutek poza tym, że jest nieprzyjemny, to skłania nas też do orientacji wewnętrznej. Tym samym pozwala nam lepiej skupić uwagę, skoncentrować się. Choć wpędza nas w stagnację, jednocześnie paradoksalnie może napędzać. Kiedy człowiek czuje się źle, pozostaje w jakimś dyskomforcie, naturalnym jest poszukiwanie ulgi i znalezienie rozwiązań, które umożliwia nam poprawę samopoczucia. Stajemy się więc bardziej twórczy i kreatywni. W końcu najwięcej hitowych utworów literackich i muzycznych powstało w melancholii!
Smutek w naszym życiu jest niezwykle potrzebny. Przez dziesiątki lat prowadzono ogromną ilość badań naukowych, które miały wyjaśnić jego genezę i to, co tak naprawdę daje nam gatunkowo. Najbardziej prospołecznym uczuciem niewątpliwe jest empatia, współczucie. To ona pozwala nam reagować na potrzeby innych, rozumieć je i realizować, udzielać wsparcia. Dzięki empatii funkcjonujemy w grupach społecznych, otaczamy opieką nasze dzieci, co w szerszej perspektywie pozwoliło przetrwać człowiekowi w procesie ewolucji. Jednak w empatii jest coś jeszcze bardzo ważnego, u jej podstaw leży smutek i zdolność do jego odczuwania. Bez umiejętności odczuwania smutku, nie moglibyśmy zrozumieć czym ten smutek jest dla innych, jak bardzo boli i czego mogą potrzebować w danym momencie.
Kilka lat temu do kin trafił animowany film „W głowie się nie mieści”. Film opowiada o dziewczynce i jej emocjonalnym świecie. Główną rolę grają dwie emocje: radość i smutek. Radość cały czas stara się pozytywnie wpływać na dziewczynkę, ale w momencie pojawienia się prawdziwych trudności życiowych, dużej straty, nieobecność smutku w świecie emocji powoduje, że wewnętrzny świat bohaterki popada w ruinę. Trudno jest jej poradzić sobie w nowej rzeczywistości, ponieważ brakuje jej podstawowej emocji – smutku. Nie potrafi poradzić sobie z własnymi myślami, podejmuje ryzykowne decyzje, staje się agresywna, zastępując smutek, złością, co staje się dla niej bardzo niebezpieczne. Film, choć może się wydawać, skierowany do najmłodszych, doskonale obrazuje emocjonalny świat każdego człowieka.
Jak widać, bez smutku nie da się żyć. Stanowi ważną informację o nas, dla nas i o nas, dla innych. Nie da się radzić sobie umiejętnie z trudnościami, nie opłakując wcześniej straty. Nie da się rozpoznać szczęścia i radości nie doświadczając nigdy smutku. Krótko mówiąc, bez smutku nie ma szczęścia. Smutek należy przywitać, pobyć z nim i w odpowiednim momencie pożegnać, aby zacząć odczuwać radość.
Anna Foltyńska
Psycholożka
Psychoterapeutka w procesie certyfikacji
w nurcie systemowo-ericksonowskim
0 komentarzy