Wypalenie rodzicielskie jest dość nowym zjawiskiem społecznym. Dotychczas dużo mówiło się wypaleniu zawodowym czy wypaleniu w związku, a trudy rodzicielstwa uważano raczej za normę. W latach 80. ubiegłego wieku badacze zaczęli przyglądać się bliżej kondycji rodziców. Pandemia COVID-19 z kolei spowodowała, że o wypaleniu rodzicielskim zrobiło się głośno. Wielotygodniowe zamkniecie w czterech ścianach całych rodzin, wyjaskrawiło to zjawisko. Wiele badań potwierdza, że Polska jest w czołówce światowej. Szacuje się, że 8 na 100 matek i 2 na 100 ojców doświadcza skutków tego zjawiska. Skąd się bierze? Jak przebiega?
Zacznijmy od tego, jak przebiega i wygląda wypalenie rodzicielskie. Należy jednocześnie zaznaczyć, że nie stanowi ono choroby czy zaburzenia psychicznego i podobnie jak wypalenie zawodowe nie znajdziemy go w medycznych klasyfikacjach chorób psychicznych. Nie znaczy to jednak, że nie jest poważne. Niestety jak widać po statystykach, zdarza się dość często, a jego objawy nie należą do błahych. Podzielić je można na cztery obszary. Pierwszy z nich dotyczy zmęczenia fizycznego i psychicznego. Rodzice bardzo często skarżą się na zmęczenie, wynikające choćby z okresowo występujących nieprzespanych nocy. Tutaj chodzi jednak o coś więcej. To nie typowe zmęczenie, które ustępuje, kiedy dziecko przejdzie kolejny skok rozwojowy albo wyzdrowieje po infekcji. To wyczerpanie, tak duże, że brakuje czasami energii na realizację podstawowych zadań i czynności. Utrzymuje się chronicznie. Drugim charakterystycznym objawem, a jednocześnie skutkiem jest emocjonalne dystansowanie się od dzieci. Wypalona macierzyństwem młoda mama, może zaspokajać podstawowe potrzeby dziecka, jednak brakuje jej siły i motywacji, zwykłej chęci do swobodnej zabawy i spędzania wolnego czasu z dzieckiem. Reaguje automatycznie na płacz dziecka, trudno jest jej zrozumieć i cierpliwie przeczekać jego trudne emocje, często reaguje nieadekwatnie, agresywnie, staje się więc mało responsywna emocjonalnie dla dziecka.
Rodzice wypaleni nie cieszą się z rodzicielstwa. Każdy poranek, często rozpoczyna się od ogromnej frustracji i niepokoju o to, że cały dzień spędzą na opiece nad dziećmi. Myślą o tym, czy dziecko będzie w dobrym nastroju, czy będzie miało apetyt, czy nie zachoruje nagle. Trudno jest im wrzucić na luz w rodzicielstwie, bo czują, jakby każdego dnia mieli stoczyć kolejną ciężką walkę, okupioną ogromnym wysiłkiem i łzami. No i wreszcie ostatni aspekt wypalenia to głębokie rozczarowanie. Wiąże się ono z ogromną rozbieżnością między tym, jak mama czy tata wyobrażali sobie rodzicielstwo, a tym, jak faktycznie ono wygląda. Nie ma co się oszukiwać. Bycie rodzicem to często krew, pot i łzy. Decydując się na rodzicielstwo, zazwyczaj uciekamy w fantazjach o dziecku od problemów i trudności, jakie wiążą się z jego wychowywaniem i opieką. Nawet jeśli oczekujemy kolejnego potomka, to często nie pamiętamy rozmiaru trudności, jakich już doświadczyliśmy w przeszłości. Jak to możliwe? Wpływ ma tutaj silna więź i miłość, jaką darzymy nasze dzieci. Pozytywne uczucia zazwyczaj przyczyniają się do tego, że po latach nabieramy emocjonalnego dystansu do nieprzespanych nocy, zmartwień i wyczerpania.
Kto jest zagrożony? Przyczyny
Dotychczasowe wyniki badań wskazują, że najbardziej narażone na wypalenie rodzicielskie są osoby samotnie wychowujące dzieci, rodzice w rodzinach wielodzietnych oraz posiadający dziecko z niepełnosprawnościami lub przewlekle chore. Oczywiste jest, że w tych przypadkach rodzicielstwo jest prawdziwym wyzwaniem. Okazuje się jednak, że znaczenie mają nie tylko czynniki demograficzne, ale również te indywidualne, osobowościowe. Osoby neurotyczne, a więc niestabilne emocjonalnie, wrażliwe o katastroficznym i pesymistycznym sposobie widzenia świata oraz lękowe są bardziej narażone na wypalenie w rodzicielstwie. Inną niezwykle ważną cechą indywidualną jest perfekcjonizm, w dzisiejszych czasach dodatkowo karmiony wpływem obrazów lukrowanego rodzicielstwa z social mediów. Widać więc także silny wpływ kulturowy. Poza Internetem pojawia się jeszcze jeden aspekt społeczno-kulturowy. Badacze zwracają uwagę na zderzenie dwóch kultur. Poprzednie pokolenia, obecnych 50 i 60-latków, żyły w społeczeństwie nastawionym na dobro grupowe, kolektywizm. Liczyło się dobro rodziny jako całego systemu, który stanowił podstawową komórkę społeczną. Obecne pokolenie 30 i 40-latków funkcjonuje w kulturze indywidualizmu, gdzie liczy się wolność i niezależność. Z jednej strony wychowywani w konserwatywnych kolektywistycznych czasach, teraz sami wychowują dzieci w świecie, gdzie wartością jest dbanie o siebie i swoje potrzeby. To dwa skrajne nurty kulturowe, które niezwykle trudno pogodzić będąc rodzicem. To musi rodzić dysonans i wewnętrzne konflikty.
Jak tego uniknąć?
Jeśli przypomnimy sobie lub pomyślimy o własnym doświadczeniu bycia rodzicem albo doświadczeniach innych osób w naszym otoczeniu z pewnością odnajdziemy w pamięci historie pełne trudu, narzekań, zmęczenia. Każdy zaangażowany rodzic to przeżywa. Niektórzy jednak radzą sobie gorzej z wyzwaniami, jakie niesie posiadanie potomstwa. Znając przyczyny wypalenia, łatwiej jest nam zapobiegać, działać za nim się wypalimy. Problem wypalenia jest powszechny wszędzie tam, gdzie się angażujemy. W tych obszarach naszego życia, które są dla nas bardzo ważne. Aby się wypalić, najpierw musimy się zapalić, a więc zainwestować dużo energii w jakieś działanie. Dlatego możemy wypalić się zawodowo czy doświadczyć wypalenia w relacji partnerskiej. Jest jednak jedna znacząca różnica między wypaleniem rodzicielskim a pozostałymi. Wypalenie zawodowe można rozwiązać przez zmianę pracy, wypalenie małżeńskie możemy zakończyć rozwodem. Jeśli chodzi o bycie rodzicem, to tutaj nie możemy mówić ani o wymianie dziecka, ani o rozwodzie z nim. Pomijając oczywiście sytuacje porzucenia dziecka, które, choć się zdarzają, to jednak są nieakceptowane społecznie i piętnowane. Jak zatem radzić sobie z wyczerpaniem? Przede wszystkim prosić o pomoc. Jeśli nie jesteśmy gotowi na wizytę u specjalisty, jakim jest psycholog, psychoterapeuta czy psychiatra to prośmy o wsparcie najbliższych i otoczenia. Mogą to być dziadkowie, przyjaciółka, żłobek lub opiekunka. Dzielmy obowiązki rodzicielskie między obojga partnerów. Często, szczególnie kobiety, biorą na siebie większość zadań związanych z rodzicielstwem, poza tym pracując zawodowo i wykonując większość prac domowych stąd też zapewne większy procent wypalenia wśród matek niż ojców. Często wypalenie dotyka perfekcjonistów, którzy uważają, że najlepiej zrobią wszystko sami. Z tym że trudno a wręcz niemożliwe jest bycie na sto procent idealną mamą, pracownicą, żoną, gospodynią, przyjaciółką, córką itd. Warto delegować część zadań związanych z prowadzeniem domu i opieką nad dziećmi innym członkom rodziny lub partnerowi. Innymi słowy, nauczyć się odpuszczać pewne rzeczy i obniżyć poprzeczki.
Anna Foltyńska
Psycholożka
Psychoterapeutka w procesie certyfikacji
w nurcie systemowo-ericksonowskim
0 komentarzy