Jest rok 1977. Polska przechodzi właśnie reformę szkolnictwa. Zmienia się system edukacyjny i ktoś wpada na pomysł motywowania uczniów wyróżnieniem w postaci czerwonego paska na świadectwie szkolnym. Od tego czasu, przez blisko pół wieku, pokolenia dzieci i rodziców gonią za tym trofeum. Pomimo tego, że przez blisko 50 lat w szkolnictwie zmieniało się bardzo dużo – od listy lektur szkolnych aż po ilość klas w szkole podstawowej czy średniej, pasek jest nadal. Miał stanowić wyróżnienie dla najzdolniejszych uczniów. A co z tymi, którzy są mniej zdolni i przez to muszą włożyć dużo więcej wysiłku, aby nauczyć się tabliczki mnożenia, zasad ortografii czy wzorów chemicznych? Powszechnie mówi się o tym, że dziecko należy chwalić za wysiłek, a nie efekt a mimo to, zbliżający się koniec roku szkolnego zwiastuje liczne referaty, prezentacje i poprawianie ocen. Nie dla wiedzy czy umiejętności, ale właśnie dla zaspokojenia oczekiwań. Problem nie leży w biało – czerwonym pasku na dokumencie ze szkoły, ale w tym, czego społeczeństwo a przede wszystkim rodzice oczekują od dziecka. Jak zbyt duże wymagania mogą wpłynąć na młodego człowieka i jego rozwój?
Perfekcjonizm
Żyjemy w czasach, w których w cenie jest przede wszystkim sukces. To on jest miarą szczęścia i satysfakcji w życiu. Perfekcjonizm także staje się cechą wartościową, gdyż często idzie za nim sukces. Niestety tak wygląda to tylko na zewnątrz, z perspektywy obserwatora. Perfekcjonista stawia tak wysokie wymagania, że nie jest w stanie im sprostać. Choć w oczach otoczenia świetnie sobie radzi, ciężko pracuje i robi wszystko bardzo dobrze, nie popełniając błędów, tak naprawdę, pod przykrywką ideału siedzi srogi krytyk. Często perfekcjoniści także od innych wymagają doskonałości. Tworzą bardzo wygórowane standardy, którym praktycznie nikt nie potrafi sprostać. Dzieje się tak często także w relacji rodzic-dziecko. Perfekcyjne dzieci perfekcyjnych rodziców codziennie wkładają ogromny wysiłek, aby zaspokoić potrzeby i oczekiwania rodziców. Tracą przy tym beztroskę, wolny czas z przyjaciółmi czy w ogóle przyjaciół. Wpływa to jednak także na samych rodziców. Dr Konrad Piotrowski z SWPS prowadził badania na temat wpływu perfekcjonizmu na relacje w systemach rodzinnych. Z jego badań jasno wynika, że rodzice, którzy oczekują od swoich dzieci doskonałości i osiągania wytyczonych celów, nie zostawiają im przestrzeni na popełnianie błędów, sami odczuwają ogromny stres w roli rodzica. Wpadają w pułapkę własnego perfekcjonizmu, mając niedoskonałe w ich odczuciu dzieci, które nie spełniają ich standardów. Tracą satysfakcję z bycia rodzicem, wypalają się i czują niezwykle obciążeni. Jak to wpływa na dzieci? Odpowiedź na to pytanie jest bardziej oczywista niż zaskakujące wyniki badań dr Piotrowskiego. Większość osób urodzonych w latach 80 i później doskonale wie, co czuje dziecko, które usłyszy „Z paskiem?”, „A czemu nie piątka?”, „A co dostała Zosia?” itd. Smutek, poczcie bycia beznadziejnym, rozczarowanie, złość i wiele innych trudnych uczuć, które niestety mocno uszkadzają poczucie własnej wartości. Oczywiste jest, jak bardzo wpływa to na rozwój psychiczny dziecka. Ciągłe porównywanie i dążenie do perfekcji, z perspektywy rodzica ma zmotywować dziecko do osiągania lepszych wyników i celów. Z tym, że zazwyczaj cele te, to cele dorosłych. Rodzice zapisują swoje dzieci na coraz to nowe zajęcia, rozwijające różne kompetencje, aby na pewno dobrze wykorzystać potencjał dziecka, rozwinąć go i pomóc odnieść w życiu sukces. Zamysł nie jest zły. Każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Z tym że to „najlepiej”, to standardy i wyobrażenia rodzica, a nie prawdziwe możliwości i potrzeby jego dziecka. Życie w ciągłej presji osiągania sukcesu i spełniania oczekiwań jest niezwykle trudne. Tym bardziej że przydarza się osobie, która jest jeszcze niedojrzała emocjonalnie, a jej osobowość ciągle się kształtuje. Można sobie wyobrazić życie nastolatka, który po ośmiu godzinach spędzonych w szkole wraca do domu i odrabia zadania domowe, następnie idzie na korepetycje z angielskiego, później jeszcze na basen lub karate i tak każdego dnia, 5 dni w tygodniu. Brakuje tutaj miejsca na bycie dzieckiem, bycie sobą, na odpoczynek. Nawet jeśli są to pasje, czy trzeba je wykonywać kosztem zwykłego, normalnego, dziecięcego „nic nierobienia”? Odpowiedź jest oczywista. Żadne dziecko nie rodzi się perfekcjonistą, które pragnie być najlepsze we wszystkim, zdobywać tylko piątki i szóstki oraz złote medale. To presja powoduje, że czuje, że jeśli chce być docenione, wartościowe, otrzymać nagrodę w postaci uwagi i miłości musi zwyciężać. Tylko dlaczego większość rodziców wymaga od dzieci sukcesów w szkole, chociaż przecież nie wszyscy z nich są perfekcjonistami? Hipotez na ten temat jest wiele. Mogą to być niespełnione marzenia i ambicje rodziców lub potrzeba potwierdzenia, że mając zdolne dziecko, jesteśmy doskonałymi rodzicami. Dziecko w takim układzie staje się niejako narzędziem realizacji własnych celów i kompensacji własnych porażek.
Co na to szkoła?
Szkoła jest drugim światem, w którym dzieci wzrastają. To tutaj tworzą swoją przestrzeń społeczną, zdobywają wiedzę i wiele umiejętności. Poza tymi pozytywami często także niestety w gratisie otrzymują traumę. Problem polega na tym, że ta trauma jest na tyle powszechna, że nikt nie traktuje jej w takim kontekście. Wymagające postawy rodziców wobec własnych dzieci, są wynikiem funkcjonowania w tym samym systemie. Opresyjna edukacja stała się przez dziesiątki lat w Polsce i innych krajach europejskich normą. Podstawa programowa, którą realizują dzieci młodzież to powtarzany schemat nauczania, pozbawiony indywidualnego podejścia do dziecka i jego możliwości czy predyspozycji. W szkole często dzieci pierwszy raz spotykają się z rywalizacją i wysokimi wymaganiami także ze strony rówieśników. Presja otoczenia- grupy rówieśniczej, dotycząca wyglądu, gadżetów czy ocen jest niewiele mniejsza od tej, którą czują także w domu. System oceniania jest także krzywdzący. Dzieci co roku otrzymują dokument, w którym podsumowane miały być ich osiągnięcia edukacyjne. Tylko czy można ocenić to na sześciostopniowej skali? Dodatkowo jeszcze dla tych, którzy są zdolniejsi, drukuje się świadectwa z biało – czerwonym paskiem. Otrzymanie wyróżnienia dla wielu dzieci i ich rodziców, a także niestety nauczycieli staje się celem samym w sobie. Nie jest ważna wiedza, jaką udało się zdobyć w ciągu całego roku, nowe relacje czy sposoby radzenia sobie z trudnościami. Ważne stają się piątki i szóstki. Większość dzieci nie otrzymuje takich świadectw, a przez to czują się gorsze, mniej zdolne, mniej wartościowe od wyróżnionych rówieśników. Może tworzyć to niezdrowe podziały i właśnie rywalizację, która dobra jest w sporcie, ale w edukacji wydaje się zbędna. W ostatnim czasie pojawiły się pomysły na szkołę bez ocen. Uczniowie zamiast stopni z klasówek otrzymują ocenę opisową, w której zawarte są obszary, nad którymi powinni jeszcze pracować oraz takie, które są ich atutem i mocną stroną. Podobny system funkcjonuje w szkolnictwie fińskim od wielu lat. Dzieci wiedzą w czym są dobre i nad czym muszą popracować, aby osiągnąć daną umiejętność. Żadne nie czuje się gorsze od drugiego, bo każde otrzymuje wsparcie swoich mocnych stron. Taki system oceniania wydaje się dużo bardziej skuteczny niż zwykłe stopnie, które nie wskazują bezpośrednio jaki dziecko ma potencjał. Oczywiście wymaga to dużo większej pracy i zaangażowania ze strony nauczycieli a z pewnością mniejszych klas. Na taką reformę oświaty zapewne jeszcze długo będziemy musieli poczekać.
Zniekształcenia poznawcze, którymi posługują się dorośli wobec dzieci, wynikają z tego, że sami byli wychowywani przez rodziców, myślących w ten sposób. Osiąganie sukcesu stanowi o wartości danego człowieka – tak wychowywano całe pokolenia Europejczyków, wciąż tworząc podziały na lepszych i gorszych. Być może to generalizacja, bo na pewno są wśród nas ludzie, którym nie zależy tylko na osiągnięciu dalekich celów, ale jest ich zdecydowanie za mało, o czym świadczą kolejki w poradniach psychologicznych dla dzieci młodzieży. Jeśli trudno nam dorosłym, jest zrozumieć perspektywę dziecka, tego z czym się mierzy, możemy spróbować wejść w jego buty. Jak się czujemy, kiedy szef nas ocenia i zarzuca ogromną ilością obowiązków służbowych, które musimy jeszcze realizować w domu, aby dostać nagrodę w postaci wypłaty? Presja jest ogromna i rodzi duży stres i frustrację. Dzieci nie mają jeszcze takich możliwości i umiejętności radzenia sobie ze stresem jak dorośli. Wystarczające wydaje się być to, z czym mierzą się przez kilka godzin w szkole. Rodzice często nie są świadomi presji, jaką dodatkowo wywierają, bo mają dobre intencje. Chcą, aby ich dziecko osiągnęło sukces i było w życiu szczęśliwe. Czy jednak szczęśliwe dziecko, to takie, które po roku ciężkiej pracy, okupionej często łzami i bólem brzucha, przychodzi do domu ze świadectwem z czerwonym paskiem, aby usłyszeć „Jestem z ciebie dumna” ? Czy może wystarczy mówić mu to codziennie, za trud, z którym mierzy się na co dzień i daje radę?
Anna Foltyńska
Psycholożka
Psychoterapeutka w procesie certyfikacji
w nurcie systemowo-ericksonowskim
0 komentarzy